[Mini-recenzja] Final Fantasy Mobile

04/10/2010 6 Komentarzy

Dzisiaj zajmiemy się segmentem ‘umilaczy wolnego czasu’, czyli gier na komórki. Do grona okupowanego przez Gameloft ze swoimi hitami na licencjach(godzina fajnego grania) czy mnóstwem sportówek od EA sports(często wątpliwej jakości) powoli dołącza także Namco dobrze znane fanom automatów czy wczesnych generacji konsol.

Final Fantasy Mobile to konwersja 23 letniej(!) gry z NES-a. Oczywiście nie obyło się bez drobnych modyfikacji, grafika została znacznie poprawiona i nie razi oczu, bardzo wygodny stary-nowy interfejs przeniesiono z edycji ps1/psp a dźwięki nie kłują już w uszy.

Zmiany w gameplayu? Oprócz dostosowania nazewnictwa do najnowszych części serii(czar Fast zmieniono na Haste, Ice3 na Blizzarga itp.) praktycznie żadne. To wciąż ten sam świetny jRPG, w który zagrywaliśmy się kilkanaście lat temu. Mechanizmy pozostały te same wybieramy cztero osobową drużynę z 6 dostępnych klas postaci, łazimy po mapie i podziemiach, bijemy się z potworami w turach, rozmawiamy z npc w miastach czy korzystamy z rozmaitych sklepów.

Gra starczy na 4-15 godzin rozgrywki w zależności od tego, jaką drużyną gramy, oraz… jak dobrze znamy całą grę. Niestety czasem bez wykonania jakiejś czynności nie jesteśmy w stanie przejść dalej – czy to z powodu zablokowanego przejścia czy też nie mamy koszuli +10(przez co byle potwór ubija nas jednym machnięciem) -co może być dla niektórych wadą. Nie obejdzie się także bez obowiązkowego dla jRPG grindu, nabijanie poziomów i pieniążków jest tu niezbędne w niektórych momentach

Nowych graczy może także odrzucić dość stara mechanika magii – aby z niej korzystać musimy sobie najpierw kupić czary, a później mamy ograniczoną ilość ich ‘rzutów’, która wzrasta wraz z nowym levelem. Gra jak przystało na pozycję z NES-a jest też baaardzo trudna. Zdrowie jak i statusy postaci nie odnawiają się automatycznie, za wskrzeszanie poległych musimy płacić a w lochach są korytarze – pułapki,(co piksel mocny przeciwnik). Uff, dobrze, że przynajmniej grę można zapisać w dowolnym momencie…

Final Fantasy Mobile to kawał dobrej roboty, jedna z najlepszych gier na komórki, trudna, wymagająca a jednocześnie mocno wciągająca i zapewniająca długi jak na tak małe urządzenia czas rozgrywki.

Ocena – 9+/10

Testowano na SE c902 – gra chodziła bardzo szybko bez żadnych zaciachów. Z tego, co mi wiadomo jest też wersja na iOS, która po za trochę lepszą grafiką, muzyką i wykorzystaniem ekranu dotykowego niczym się od tej ‘javowej’ nie różni

Wersje – Java, Iphone

Grafika – T00kie

[Recenzja] – Mafia 2

17/09/2010 4 Komentarze

Make a wish…it’ll be your last

Mafia. Wydana w 2002 roku przez Illusion Softworks już po kilkunastu dniach stała się grą kultową. Średnio wówczas znane studio czeskie(znane z Hidden and Dangerous) wydało grę krótko po tym jak premiera GTA 3 wstrząsnęła branżą. Czesi nie przestraszyli się niemożliwej do pokonania produkcji Rockstara i bardzo dobrze, bo mieliśmy wybór dwóch genialnych gier, w krótkim odstępie czasowym.

Mafia była chwalona za świetną historię o taksówkarzu Tomm’ym, genialnie uchwycony klimat lat 30’, zróżnicowane misje, oraz dość duży realizm. Gracze od razu zaczęli domagać się kontynuacji, a Illusion Softworks wiedziało, że musi coś zrobić. Mijały kolejne lata posuchy bez żadnych nowych informacji, aż w końcu w roku 2008 serwisy prasowe na całym świecie zaczęły bombardować nas nowymi faktami i screenami.

Podczas gdy na dobre zdążyły się zadomowić nowe standardy rozgrywki, konsole zdobyły większą część rynku a Illusion Softworks przekształciło się w zewnętrzny oddział 2K Studios, a premiery nadal nie było. Gracze zaczęli się niecierpliwić, bo chociaż zapowiedzi, artworki i trailery wyglądały świetnie – nie było żadnych informacji o dacie premiery

Aż w końcu w sierpniu 2010 fani na całym świecie, konsolowcy i pecetowcy, otrzymali swoje upragnione kopie.

Keep your friends close…but your enemies closer

W nowej Mafii, opuszczamy lata trzydzieste, i przenosimy się w okolice lat 40’ i 50’. Naszym rejonem działań znów jest USA a konkretnie miasteczko Empire Bay City wyglądające jak wymieszany Nowy York z San Francisco. Miasto w grze wykonane jest fenomenalnie, z największą dbałością o szczegóły. Poprzez umiejętne użycie skryptów mamy wrażenie, że cały czas coś się dzieje, jesteśmy świadkami zarówno wyreżyserowanych jak i losowych scenek, ktoś naprawia zniszczony samochód na poboczu, ktoś inny kłóci się z żoną, bije przechodnia, łowi ryby nad brzegiem rzeki, czy też zatacza się po zbyt wielu kolejkach wypitych w lokalnym pubie. Miasto znakomicie utrzymuje klimat tamtych lat, jazda po nim w trakcie i pomiędzy misjami należy do jednych z najprzyjemniejszych rzeczy w tej produkcji. Niestety, twórcy tak skupili się na wymodelowaniu metropolii, że tym razem zabrakło miejsca dla terenów pozamiejskich, które w pierwszej mafii tak znakomicie dopełniały obraz całości – ba były z powodzeniem wykorzystywane w niektórych misjach.

W grze wcielamy się w Vito Scalettę, włoskiego emigranta, który w swoich najmłodszych latach życia przyjechał do stanów wraz z rodziną. Nasz bohater momentalnie odnajduje się w nowym środowisku, a jako że nie bardzo podoba mu się życie w biedocie, wraz ze swoim szkolnym kumplem Joe, zaczynają małą działalność przestępczą. Jedna z robótek nie kończy się tak jak Vito planował – zostaje on zatrzymany i zmuszony do przyjęcia propozycji nie do odrzucenia(Wojsko lub Więzienie), po czym zostaje zrzucony do Włoch na front drugowojenny.

Fabuła znów jest bardzo mocnym punktem gry. Przez 15 rozdziałów, prowadzimy Vito od nastoletniego zbója, poprzez mafijnego pachołka, aż do… no, w zasadzie nie wiadomo, na jakim szczeblu kończy Vito. Podczas gry napotkamy na swojej drodze wiele postaci, najlepszego kumpla z dzieciństwa Joe, siostrę, matkę, różnych niżej lub wyżej postawionych mafijnych pionków, a nawet pogadamy sobie z samym Donem, ba i to nie jednym.

Większość pierwszoplanowych postaci zarysowanych jest bardzo wyraziście i bez problemów je akceptujemy. Niestety Mafia 2 cierpi na syndrom słabego głównego bohatera, tak jak wiele innych gier wydawanych ostatnio. Co prawda Vito nie jest gburem jak Ezio czy Batman, i nie wygląda jak nasterydowany idiota Rico z Just Cause 2, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jest on najgorszą pierwszoplanową postacią w grze.

Nie dorównuje Tommy’emu z jedynki w żadnym aspekcie. Vito robi wszystko, co nakażą mu przełożeni, nie ma wyrzutów sumienia, nie waha się, ot idealna maszyna do zabijania jak Claude z GTA3. Co prawda ma czasem jakieś przebłyski, puści zabawny komentarz, ale nie zaciera to złego wrażenia. Co innego inne postacie, Joe to zabawny grubasek, kobieciarz, Henry – poważny gangster, czy Leo – honorowy consigliere – aż miło się patrzy na filmiki z ich udziałem

Linie dialogowe w najnowszej produkcji 2K Czech są prawie perfekcyjne. Nie ma tu już prawie grobowej, poważnej atmosfery z jedynki, znajdą się wzajemne przekomarzanki, żarty, poważniejsze rozmowy, a nawet gra pokazuje nam, co mówią i jak zachowują się bohaterowie, gdy przesadzą z alkoholem J.

Czemu więc tylko prawie perfekcyjne? Jak dla mnie trochę za dużo tu bluzgów. Nie przypominam sobie żeby w pierwszej Mafii ktokolwiek rzucił jakiegoś faka a tutaj pewien serwis internetowy naliczył aż 200 co jest oficjalnym rekordem! Język bohaterów w niektórych scenach przypomina dialogi polskich dresików, traktujących kur** jako przecinek…

As far back as I can remember, I always to be a gangster

No dobra, fabuła fabułą, dialogi dialogami a jak jest z clue programu, czyli misjami? Bardzo dobrze. Co prawda przez pierwsze kilka zadań, gdy nie jesteśmy jeszcze w rodzinie, robimy raczej standardowe rzeczy typu przynieś, podaj, itp, ale w okolicach 6 misji gdzie następuje dość gwałtowny zwrot, fabuła dostaje bardzo mocnego kopa w zadek niesamowicie od tego momentu wciągając. Misji jest 15, większość z nich polega na strzelaniu i jeżdżeniu(na marginesie – w grze nie można strzelać z samochodu), ale nie ma mowy o powtarzalności takiej jak mamy w GTA4. Każda misja to zamknięta całość, zaczyna się pobudką bohatera, bądź cut-scenką, a kończy pójściem spać.

Zadania są ciekawe, sprzedajemy w pośpiechu kartki na benzynę, a to okradamy jubilera, czy inny dom, uczymy dobrych manier inny gang, sprzedajemy lewe papierosy, czy zaliczamy epizod w zakładzie karnym. Odniosłem też dziwne wrażenie, że autorzy bardzo mocno wzorowali się na jedynce, niektóre zadania są oparte na podobnych pomysłach, zmieniły się tylko realia i otoczenie. Czy to źle? Nie, w sumie wzorowanie się na najlepszych to nie błąd.

Każda misja to 20-45 minut gry, co w połączeniu z cut-scenkami daje nam jakieś 9 godzin zabawy na średnim poziomie trudności. A, że grę przechodzi się w zasadzie na 2-3 razy,(bo od pewnego momentu tak wciąga, że nie mamy ochoty odpuścić dopóki nie poznamy zakończenia) jest to dość średni wynik. Tymbardziej że po zakończeniu gry nie bardzo jest, co robić – możemy jedynie pozbierać porozrzucane w mieście okładki Playboya i listy gończe.

Nie ma trybu swobodnej jazdy, a samo jeżdżenie po mieście bez celu większego sensu nie ma. Sam nie wiem, po co autorzy umieścili w mieście tyle atrakcji, ze sklepów z bronią praktycznie się nie korzysta, bo przeciwnicy zostawiają jej dużo, do barów się nie chodzi, bo piwo mamy w lodówce, benzyna też bardzo rzadko się kończy, a ze sklepów odzieżowych jesteśmy zmuszeni skorzystać jedynie kilka razy. Aż się prosi o jakieś dodatkowe zadania, ja rozumiem, że gra nie jest sandboxem, ale w tym momencie upada cały czar świetnie zrobionego miasta, jeżeli nie ma, po co w nim przebywać.

Na szczęście czesi znów bardzo dobrze przygotowali model jazdy(a nawet 2!) i samochody.

Standardowy model jest bardzo przyjemny w obsłudze, trochę przypomina ten z gta4, czuć ciężar aut, trzeba oczywiście hamować, nie ma mowy o jakimś rozbijaniu się a’la NFS.

Realistyczny model jest za to przeznaczony tylko dla maniaków lubiących się w walczeniu z maszynami, bez analogowych przyrządów(pedały/triggery + grzybek/kierownica) nie ma tam czego szukać, samochody łatwo wpadają w poślizgi, a jazda powyżej 80 na liczniku to już duże wyzwanie. No i bardzo wyraźnie czuć różnicę pomiędzy jazdą na śniegu, a na suchej nawierzchni. Szkoda tylko że zrezygnowano ze sprzęgła i manualnej skrzyni biegów.

W garażu znajdziemy ponad 40 samochodów, prawie-wiernie odwzorowanych(tak jak w jedynce zniknęły loga i oficjalne nazwy), są limuzyny, sedany, ciężarówki, taksówki – niestety poskąpiono tym razem bolidów L. Autorzy dali nam też możliwość tuningu samochodów, możemy zmieniać felgi, numery rejestracyjne i dodawać mocy silnikowi.

Say Hello to my Little Friend

Sama gra jest dość prosta i przygotowana do odbioru przez amerykańskiego nastolatka mającego problemy z wzięciem do ręki pada. Na normalnym poziomie trudności nie ginie się dość często, aczkolwiek muszę pochwalić decyzję o nie robieniu z Vito jeszcze większego imba bohatera – jedna, dwie kule w klatę i padamy, tak jak przeciwnicy. Co prawda zdecydowano się na automatyczną regenerację zdrowia(częściową, dopóki czegoś nie zjemy, nie odnowi nam się do końca), ale w połączeniu z niezbyt ‘trwałym’ bohaterem nie razi to tak bardzo jak w innych grach

Strzelaniny zrealizowano z użyciem systemu osłon ale dołączając do tego dość słabe AI, efekt jest, co najwyżej średni. Większość czasu spędzimy czając się za osłoną i czekając co zrobi głupi przeciwnik – albo wybiegnie nam prosto pod lufę rozgrzanego Thompsona, albo kilkukrotnie przestrzelimy mu kolano niedbale wystające obok kolumny czy ściany.

Wracając jeszcze do arsenału, mamy tu dość pokaźną liczbę pukawek. Garand, C96 z drugiej wojny światowej, Colt 1911, Magnum, Thompson, Pompka czy MP40. W swoje łapska dostaniemy także MG42, granaty i koktajle mołotowa. Vito ma nieskończone kieszenie, więc sytuacje, gdy pod płaszczem mamy dwa thompsony, strzelbę, 10 granatów i 3 pistolety są w świecie gry normalne.

Broń jest oddana dość wiernie, chociaż i tu nie uniknięto pewnych odstępstw. Żeby celnie strzelać z Thompsona w jedynce, trzeba było opanować strzały seriami 3 pocisków. Tutaj można pruć praktycznie cały magazynek naraz, odrzut jest znacznie zmniejszony. Za to bardzo mocne odrzuty mają bronie z drugiej wojny światowej, z MP40 najlepiej walić… pojedynczymi kulami.

Dość dobrze rozwiązano kwestię policji. Mamy 4 ‘tryby zainteresowania’, na najniższym dostajemy mandat za przekroczenie prędkości czy przywalenie w inny samochód(za przejazd na czerwonym nie ma już kary), kolejny to aresztowanie, dalej pościg uzbrojonych kolejno w pistolety i thompsony. Co ciekawe poszukiwani możemy być zarówno my, jak i nasz samochód. W pierwszym przypadku wystarczy zniknąć z pola widzenia policji i przebrać się w sklepie, ewentualnie wykonać telefon połączony z łapówką, w tym drugim trzeba zmienić tablicę w samochodzie, bądź wysiąść z auta.

O ile strzelaniny są zrobione średnio, to walka wręcz jest beznadziejna. Poświęcono jej dość znaczny obszar gry, a opiera się ona na podobnej filozofii jak bardzo finezyjne pojedynki w Assassin’s Creedzie 1, blok – kontratak – blok – kontratak – wykończenie. O ile w AC żeby skontraatakować trzeba było w odpowiednim momencie nacisnąć przycisk,to w Mafii wystarczy trzymać jeden guzik, aby Vito AUTOMATYCZNIE(SIC!) unikał wszystkich ciosów. Jest to jakaś totalna paranoja, bo do wygrywania walk wystarczy cały czas trzymać spację i sporadycznie wyprowadzać kontry prawym lub lewym klawiszem myszy. A że w trakcie gry dość dużo razy jesteśmy zmuszeni poprawić komuś wygląd zdążycie znienawidzić ten element gry

Leave the gun, take the cannolis

Mafia 2 działa na silniku Illusion i biorąc pod uwagę to, że jest to tytuł multiplatformowy, wygląda bardzo przyzwoicie. Jak już wspominałem najładniej prezentuje się samo miasto, zawiera bardzo dużo detali, nie ma żadnych pustych plam na mapie, aczkolwiek nie wszędzie możemy wjechać/wejść. Samochody też prezentują się nieźle, chociaż zabrakło dość oczywistych rzeczy typu przestrzelenie szyby. Gra wspiera też efekt dobowy, ale nie jest on automatyczny – ot pora dnia przeskakuje w zależności, w jakiej części misji jesteśmy.

Bardzo denerwującą przypadłością jest słaby dystans rysowania obiektów, przypadłość stricte konsolowa, niestety występuje tu także na PC. Rozmaite obiekty(i nie chodzi tutaj tylko o pierdoły typu banner na budynku czy kwiatki, a o ludzi i samochody!) materializują się przed nami w trakcie jazdy.

Nie ma zbyt dużej różnicy wyglądu między poszczególnymi platformami – gra najlepiej wygląda na mocnym pececie, a najsłabiej na PS3.

Mafia 2 w wersji pecetowej robi także użytek z technologii PhysX dobrze znanej posiadaczom ‘zielonych’ kart graficznych Nvidii. I trzeba uczciwie przyznać, że jest to chyba pierwsza gra, dla której można rozważyć kupno mocniejszego geforca/dołożenie drugiego. Po ustawieniu poziomu fizyki na średni widzimy praktycznie zupełnie inną grę! Odłamki sypią się z każdej ściany, jest ich 10 razy więcej, wszystko naturalnie odpada, płaszcz powiewa na wietrze oraz przy wybuchach…

Niestety żeby włączyć efekty nawet na średnim poziomie, trzeba mieć dość mocną kartę graficzną Nvidii(a najlepiej drugą do fizyki) i mocny procesor. Posiadacze Radonów mogą się pokusić o obliczenia z procesora, ale u mnie na mocnym sprzęcie skończyło się to spadkiem do 20fpsów…

Cała gra jest dość dobrze zoptymalizowana, dwurdzeniowiec + coś >8800gt spokojnie wystarczy do komfortowej zabawy

Do niczego nie można przyczepić się w warstwie dźwiękowej. Autorzy dali nam możliwość posłuchania 122 utworów, z czego większość jest licencjonowana. Znalazło się miejsce dla kilku bardzo znanych kawałków(‘Let it snow’ czy ‘That’s Amore’ Deana Martina), kilkanaście zostało nagranych specjalnie na potrzeby gry, natrafimy także na te znane z jedynki. Wszystkie utwory znakomicie dopełniają warstwę klimatu, tymbardziej, że autorzy w końcu wprowadzili do gry stacje radiowe, które możemy zmieniać w trakcie jazdy.

Dźwięki samochodów, broni są na wysokim poziomie, nie zdarzyły mi się także żadne błędy w trakcie gry

Ciach ciach ciach

Przedostatni akapit zostawiłem sobie na skomentowanie idiotycznej decyzji marketingowców.

O co chodzi? Wiadomo, że ostatnio bardzo popularne są dodatki DLC, i praktycznie każdy producent stara się na tym zarobić, ale to, co zrobili czesi przechodzi wszelkie normy.

Z gry wycięto praktycznie połowę zawartości! Nie wierzycie? Wycięto zakończenie. Gra urywa się w takim momencie, że można być na 100% pewnym, że dostaniemy epilog w którymś dodatku. Czujni pecetowi gracze szukali dalej w plikach gry, aż znaleźli to: (lista skrócona)

-Pełny tunning wizualny(jest w pierwszym DLC, da się odblokować poprzez mod)

-9 misji prologu

-2 misje epilogu

-misje poboczne (jest w pierwszym DLC)

-dodatkowe miasteczko San Celeste

-tryb swobodnej jazdy(już powstał mod)

I jeszcze sporo różnych rzeczy. Niestety widać tu straszny pęd na kasę, bo najprawdopodobniej sporo z tych rzeczy dostaniemy w kolejnych dodatkach, tylko, że jeżeli będą one prezentowały poziom tak jak pierwszy DLC(totalna beznadzieja w stylu siecz i rąb), nie wiem czy chcę dostawać następne

I’ll make him an offer he can’t refuse

I jak tu ocenić Mafię 2? Z jednej strony mamy sequel prawie idealny, fabularnie i klimatycznie dorównujący pierwszej części, bez wielkich niedoróbek technicznych, z genialną oprawą dźwiękową. I gra wciąga!

Z drugiej strony dostajemy produkt niekompletny, pocięty przez marketingowca, ze średnimi strzelaninami, cienkimi bijatykami, krótki.

Ogólnie daję 8/10, grę warto przejść choćby raz. Później możecie ją odsprzedać, ewentualnie czekać na jakieś lepsze DLC

Gra ukazała się w polskiej kinowej wersji językowej, tłumaczenie ogólnie jest dobre, nie przestraszono się dużej ilości faków, ale nie bardzo rozumiem dlaczego na siłę dodawano własne. Get lost według naszych tłumaczy = wypie****? To ja mówię get lost dla takiego tłumaczenia

Plusy

-Genialnie uchwycony klimat

-Świetna wciągająca fabuła

-Bardzo dobra warstwa audiowizualna

-Dobre wykorzystanie Physx

-Dobre modele jazdy

-Wciąga

Minusy

-WYCIĘTE PÓŁ GRY!

-Małe niedoróbki techniczne

-Beznadziejna walka wręcz

-Trochę za bardzo tu bluzgają

-Krótka i na raz

Oceny

Grafika 8/10

Audio 9/10

Grywalność 8/10

Ogółem 8/10

Gra testowana na AMD 965 x4 @ 3.7Ghz, 4GB Ram, 5850, W7 X64

Wszystko ustawione na najwyższe detale, physx wyłączony – 40-60 fps

Kategorie:Recenzja Tagi: , , ,

Startujemy!

15/09/2010 7 Komentarzy

W końcu udało mi się wszystko dopiąć na ostatni guzik, i mogę startować ze swoim własnym blogo/miniportalem!

Blog nie ma określonego targetu, tematów, może się w nim pojawić praktycznie wszystko(no może odpuścimy sobie politykę), ale najczęściej będziecie widzieli rozmaitą publicystykę w temacie ‚growym’. Możecie oczywiście przesyłać swoje propozycje tematów do opisywania 🙂

Blog narazie będzie stał na wordpressie(bo jest darmowy i łatwy do zarządzania), może w przyszłości zastanowię się nad przeniesieniem go na płatny serwer/domenę i jakiegoś dedykowanego CMS-a

Nowe wpisy będą się pojawiać w nieregularnych odstępach czasowych, jako że piszę tylko hobbystycznie i nie ciąży na mnie żadna presja czasowa 🙂

Kategorie:Inne Tagi: